Na Amiga Show zwane błędnie przez niektóre media Gambleriadą, wybierałem się już od dawna. Tak więc 24 maja z forsą w kieszeni i nadzieją w sercu ruszyłem do stolicy. Wcześniej pojawiały się plotki (rozsiewane przez grzybiarzy) o tym, że Amiga Show nie odbędzie się.
W okolicach Torwaru pojawiłem się około godziny 9:20. Przed wejściem zauważyłem, niedużą co prawda, ale zawsze, tablicę na temat Amiga Show. Pokrzepiony tym miłym sercu widokiem rozejrzałem się w gęstniejącym pod bramą tłumku ludności. Przeważali pc-gamerzy w wieku podstawówki i może trochę wyżej. Na ładnie skoszonych trawnikach w swobodnych pozach spoczywali amigowcy, których na pierwszy rzut oka odróżniałem po koszulkach z odpowiednimi napisami i inteligentnym wyrazie twarzy :-). Czas powoli płynął, a ludzi przybywało. Za bramą przechadzali się panowie z ochrony w swoich ulubionych czarnych mundurkach. Zaczęła się ustawiać długa, szeroka na kilka osób kolejka. Jej długość była naprawdę imponująca, gdy osiągnęła chyba ze dwieście metrów postanowiłem jako kulturalny amigowiec stanąć na końcu. W międzyczasie na nasypie naprzeciw bramy pojawił się fotograf (chyba z jakiejś gazety) i pstryknął kilka zdjęć. Na końcu kolejki stałem tylko kilka chwil. Już za chwilę koniec kolejki stał się przednią częścią jej środka :-). Piętnaście minut przed dziesiątą zaczęli sprzedawać bilety i wpuszczać ludek z zaproszeniami GamblerClubu. Mimo początkowego bydła pod kasą sprzedaż biletów (w cenie 5 zł) szła nadzwyczaj sprawnie, zwłaszcza, gdy zaczęli sprzedawać na trzy kasy. O 10:20 znalazłem się już w środku.
Między stoiskami kłębił się niezły tłumek. Zanurkowałem do środka. Na początku pozycje obstawiły różne firmy sprzedające gierki na grzyba, a po prawej stronie stoisko miała mała, nikomu nieznana amerykańska firma software'owa, której pierwszym i na szczęście ostatnim produktem na Amigę był Amiga Basic z systemu 1.3. Mowa oczywiście o Microsyfcie. Pc-lameria mogła tam popatrzeć na nowe gierki chodzące na grzejnikach typu pentium i kupić kiepskie joye i mychy za duże pieniądze. Środek hali był okupowany przez firmy zajmujące się deprawacją nieletnich to jest sprowadzaniem i dystrybucją gier na grzyba.
Wreszcie przewiosłowałem przez przedszkolny tłumek do odpowiedniego narożnika, który został obstawiony przez doborowych zawodników, czyli Micronika, Eurekę, Animatec, Tomsa, TSS i Elbox (w kolejności przypadkowej). I cóż mogliśmy tam zobaczyć? Przede wszystkim dużą ilość ładnie skonfigurowanych Amig dostępnych do męczenia dla ludu. Na stoisku Micronika oczywiście rządziły obudowy Infinitiv, oraz wszelkie płyty i karty do nich. Na specjalnym stoliku, czy może postumencie stały trzy pracujące Amigi. Obudowy Infinitiv, w których stały Amigi miały przeźroczyste boczne ścianki, przez które można było podziwiać płyty rozszerzeń Zorro III, karty Cybervision 64 3D, oraz – przynajmniej na początku – prototyp karty PPC! Niestety Amiga z tym cudem na pokładzie miała tendencję do wieszania się i PPC (do slotu Zorro III) została zastąpiona kartą Cyberstorm 060.
Na stoisku Animateca na Amidze podłączonej do 20-calowego monitora odpalono ShapeShiftera, na nim PhotoShopa, a gawiedź zabawiała się aplikowaniem obrazkom różnych świetnych efektów. Na drugiej Amidze leciały niezłe animacje. Na stanowisku Micronika była też Amiga w postaci tak zwanego info-boxa z monitorem dotykowym, oraz zapuszczoną scalową prezentacją firmy i jej oferty. Taki monitorek to bardzo fajna rzecz i robi wrażenie, ale niestety wymaga częstego czyszczenia powierzchni ekranu :-).
Na stanowisku Eureki można było kupić prawie wszystko do Amigi. Ludzie z Wrześni nie przywieźli tylko twardzieli, przez co zresztą stracili paru klientów. Jak woda szły CD-ROMy 4x, kompakty, Blizzardy 030 oraz tradycyjnie czapeczki i koszulki z jedynie słusznymi logosami. Sprzedano też chyba z 15 Amig 1200, a nawet podobno jedną Arizonę. Do tego nie żałowano fanom nalepek z logiem Amigi, a młodzi amigowcy mogli liczyć na lizaki (niestety bez napisu „Amiga” :-(.
Nie mniejszy tłum panował przy połączonym stoisku Elboxu, Tomsa i TSS. Największe zainteresowanie budziła stojąca w gablotce prototypowa nowa obudowa tower Elboxu. Jest ona szersza niż Infinitiv, ma metalowe boki i szkielet. Największe wrażenie robiły bardzo efektownie umieszczone kontrolki zasilania, hadeka i stacji. Jak sprytnie zauważył Elbox, metalowa obudowa spełnia jakieś tam normy ekranowania wymagane dla sprzętu PPC. Miał to być oczywiście kamyczek do ogródka Micronika. Niestety wieża była na razie tylko jako egzemplarz pokazowy. Nagabywani panowie z Elboxu twierdzili, że wieża będzie tańsza niż Infinitiv, ale nie dało się z nich wyciągnąć konkretów. Miejmy nadzieję, że ta konkurencja zaowocuje spadkiem cen obydwu wyrobów.
TSS wystawiał oczywiście swoje świetne programy, głównie użytki. Toms natomiast skupił się tym razem na muzykowaniu na Amidze. W akcji była A1200 ustawiona na – jakżeby inaczej – Konsoli Multimedialnej, z interfejsem MIDI, podłączona do modułu syntetyzera, klawiaturki MIDI i dających niezły basik kolumn. Klawiaturka stała frontem do ludności, dzięki czemu co poniektórzy mogli prezentować swoje umiejętności muzyczne. Niestety program, który to wszystko obsługiwał wieszał się mniej więcej co pół godziny. Ale efekty były i tak warte posłuchania. Niestety podstępnie tuż za „Amiga zone” wisiała czarna płachta za którą odbywały się tradycyjne zawody w MK III. Płynący stamtąd huk nagłośnienia i wrzaski podnieconej lamerii stwarzały niezły zamęt akustyczny. W ramach rekonesansu zajrzeliśmy tam i stwierdziliśmy złe osłonięcie bigscreena, przez co na dolnej połowie ekranu nic nie było widać. Lamerstwo ryczało przy tak zwanych „momentach” i zabawiało się rzucaniem papierowymi kulami w prowadzących. Nasza amigowa ekipa, czyli pół składu grupy BlaBla doszła zgodnie do wniosku, że nie ma tu czego szukać.
Dopełnieniem amigowego narożnika (w przenośni i dosłownie) było stoisko PDI, a jak PDI to oczywiście Internet. Do używania były: A4000 z zapuszczonym ShapeShifterem i Netscape wieszająca się co 15 minut, jakiś pecet z zainstalowanym Linuxem, który się co prawda nie wieszał, ale swoją szybkością załamywał najwytrwalszych, no i Amiga pod szyldem „Plukwa zone”, która działała szybko i sprawnie, a surfować można było na najnowszej (z 20 maja) złamanej (popieramy piractwo?) wersji Voyagera. Dorwawszy się do tej ostatniej przeprowadziliśmy (my – czyli BlaBla) mały pokazik Internetu. Weszliśmy na #amigapl, ale tam, zgodnie zresztą z tematem kanału („wszyscy pojechali na lameriadę”), prawie nikogo nie było (oprócz paru botów ;-). To wywołało opad szczęk typów katujących obok Linuxa. Zastanawiali się oni jak nam się to tak szybko udało. Następnie zajęliśmy się mailowaniem do znajomych i oglądaniem strony grupy BlaBla (zachęcam do odwiedzenia). Niestety jak to zwykle na Torwarze transmisja była delikatnie mówiąc nienajszybsza. Panowie z PDI mieli pełne ręce roboty zakładając chętnym konta na poczekaniu i testując jakimś okropnym szumem „multimedialne” kolumienki od grzyba.
Nieco dalej na stoisku Union Systems stał monitor z lecącym w kółko komanczem. Niestety zadałem niedyskretne pytanie „Co jest po drugiej stronie kabla do tego monitora?” i dowiedziałem się, że blacha... Rekompensatą był przylepiony obok do ściany plakat zapraszający do Włocławka na Intel Outside #4.
Na zakończenie pozostała ostatnia atrakcja – odbyła się konferencja prasowa Petra Tyszczenki (wiem, że on się pisze jakoś tak z niemiecka, ale mi się przy tym palce zaplątują), na którą wpuszczono wszystkich chętnych. To znaczy wszyscy się chyba nie zmieścili. Jak stwierdził pan „konferansjer” we wstępie, była to jedyna konferencja, na którą zwalił się taki tłum. Na konferencji wystąpił też pan Kotula – szef Micronika, oraz rednacz Marek Pampuch, który później przydał się jako tłumacz. Niestety, jeżeli ktoś oczekiwał konkretów, to się zawiódł. Na początku świeżo upieczony szef Amiga International (nie ma to jak dobra nazwa ;-) palnął okrągłą mówkę. Był bardzo zadowolony, że w Polsce jest tylu amigowców (w końcu zrobił to odkrycie ;-). Rzekł nam „You are the future of Amiga!”, co wiedzieliśmy i bez niego. Następnie rozpłynął się w zachwycie na temat Gateway 2000, sypał milionami zielonych i innymi liczbami. Przyszłość podobno jest jasna – Gateway ma sypnąć forsą i wszystko będzie cacy (?). Nowo powstała Amiga International ma siedzibę w USA i przejęła cały towar po Amiga Technologies (razem z prezesem ;-). Nastąpiła teraz chwila, w której pan Tyszczenko postanowił nas zabić faktami i dokonaniami AI. Otóż AI otworzyła biuro w Niemczech! Może by tak u nas? Strategię dalszej pracy Amiga International można streścić w trzech punktach:
- Wspieranie developerów.
- Rozdawanie licencji na hardware i software (to trzeba było zrobić 5 lat temu...).
- Stosowanie otwartych standardów (np. OpenGL z SGI).
Brzmi to dosyć wodniście, ale pan prezes mówił dalej. Zapowiedział konferencje, wiadomości w internecie i meetingi z developerami. Hasło przewodnie to „Pracujmy razem” (tylko z kim? ;-). Konkretniejsze stwierdzenie to koncepcja rozwoju zakładająca wielu producentów sprzętu (padły nazwy Phase 5, PIOS, ProDad), a jednego systemu operacyjnego, ale pan Tyszczenko nie użył tu nazwy pOS. Małą sensacją było stwierdzenie o pracach nad zastosowaniem Amig w technice medycznej i wojskowej, ale wydaje się, że na razie są to pobożne życzenia AI. Choć z drugiej strony wiadomo, że procesory intelopodobne praktycznie w wojsku się nie liczą. Po chwili pan Tyszczenko zastrzelił nas wiadomością, że sprzedano duże ilości Amig do Malezji i Indii (nikt inny nie chciał kupić?). Na końcu przemówienia rzucił hasłami o nowych wersjach systemu operacyjnego i nowych Amigach, ale właśnie to było tylko rzucanie hasłami. Wspomniał jedynie o zastosowaniu rozwiązań standardowych w celu obniżenia kosztów, co wydaje się oznaczać szynę PCI i inne tego typu rzeczy. W sumie nie jest to źle, jeżeli będzie można używać np. tanich kart SVGA, czy modemów. Na tym w sumie mowa pana Tyszczenki się zakończyła, a następnie było to, na co wszyscy czekali, czyli zadawanie pytań.
Pierwsze pytanie zadał chyba jakiś posiadacz A2000, bowiem dotyczyło właśnie kart PPC na tę maszynę. Pan Tyszczenko posłużył się tu dowcipem o dziecku: nie można za szybko urodzić, bo będzie wcześniak ;-). Chwytany za słowo (9 miesięcy?) nie dał jednak konkretnej odpowiedzi. Moim zdaniem karty będą powstawać według klucza: A3/4000, A1200, A2000 i może potem reszta. W odpowiedzi na kolejne pytanie, dotyczące cen Amig pan Tyszczenko powiedział coś bardzo dla nas, Polaków ciekawego. Otóż przewidywane są specjalne obniżki cen w Polsce w okresie przedświątecznym, być może na nowe modele Amig. Teraz wypunktuję co ciekawsze wiadomości odcedzone z odpowiedzi prezesa Amiga International:
- AI nie przewiduje pisania nowego systemu operacyjnego od podstaw. Istnieje wiele gotowych części systemu napisanych przez niezależnych programistów. AI chce je jedynie skoordynować i zapewnić ich dobre działanie między sobą i z nowym hardwarem.
- Na stronie WWW Amiga International powstaje dzień po dniu kronika działań firmy, prowadzona ponoć przez samego prezesa T.
- Zapytany o to jakiego komputera używa w pracy Petro Tyszczenko przyznał się, że czasem jest zmuszony do użycia peceta, ale Win 95 uważa za katastrofę (Hiroshima 45 - Czernobyl 86 - Windows 95 ;-).
- W Internecie ma być udostępniona pełna wersja ROM Kernel Manual uzupełniana w miarę wchodzenia na rynek nowego sprzętu.
- Czynione są negocjacje z dużymi firmami softwarowymi na temat programów na Amigę, ale konkretne nazwy nie padły. Ponoć chodzi nie tylko o gry. Na firmach programistycznych robią podobno wrażenie pieniądze Gatewaya. Pan prezes zapewnił, że na pewno do tych firm nie należy Microsyft.
- Nie będzie wznawiana produkcja żadnych istniejących modeli Amigi oprócz A4000 i A1200.
- Pan Tyszczenko zapewniał, że wprowadzenie koncepcji „jeden system – wiele wersji sprzętu” nie spowoduje rozbicia firm amigowych. Ja też jestem tego samego zdania – na firmy podziała przykład peceta. Gdy rozejrzymy się po krajowych producentach sprzętu przychodzi do głowy myśl: Może by tak Elbox zbudował jakiegoś klona Amigi?
I to by było tyle ciekawostek. Trzeba powiedzieć, że pan Tyszczenko był mile zaskoczony znajomością angielskiego wśród szeregowych amigowców (na ponad 20 pytań tylko dwa zadano po polsku i przy nich znajomością angielskiego wykazywał się pan Marek Pampuch). Konferencja przebiegała w kulturalnej atmosferze bez modnych ostatnio w świecie polityki jajek ;-). Na zakończenie pan Tyszczenko wyraził się na temat jak mu było miło do nas wpaść i odpowiedzieć na nasze interesujące pytania. Odpowiedziano mu gromkimi brawami na stojąco, na czym to konferencja się zakończyła.
Tomashowi/Art-B^BlaBla udało się zdobyć autograf prezesa Tyszczenki na firmowym mousepadzie. Moim zdaniem wielu konkretów nie usłyszeliśmy, ale tak to zwykle na takich konferencjach bywa. I może właśnie dlatego można mieć nadzieję, że Gateway 2000 ma jednak jakieś poważne zamiary. Czas pokaże.
Na tym właściwie zakończył się drugi dzień targów i czas mojego na nich pobytu. Po wyjściu z sali konferencyjnej naszym oczom ukazały się niedobitki zwiedzających i sterty walających się po podłodze papierów. O godzinie 17:00 opuściliśmy pole walki.